Borne Sulinowo zawsze owiane było tajemnicą, czemu zresztą trudno się dziwić biorąc pod uwagę historię miasta. Dwóm wielkim armiom, które władały tu poprzednio, zupełnie nie zależało na reklamie swoich poczynań. Cała struktura miasta zbudowana została dla potrzeb Wehrmachtu od podstaw, co daje duże możliwości techniczne stworzenia pod ziemią "części niejawnej" miasta.
Dlatego ciekawi historii nurkowie zbierają się przed Trytonem w słoneczny sobotni poranek by udać się do tej malowniczej i tajemniczej miejscowości. Ruszamy dwoma samochodami w sześcio osobowym składzie by po 200 km i trzech godzinach drogi wjechać do Gross Born jak ją nazywali Niemcy. Naszym celem jest jezioro Pile nad którym znajduje się ośrodek szkolenia PSP oraz owiana legendą wyspa z zatopionym lasem.
Gdybyśmy porównali mapy topograficzne z lat 30-tych ze współczesnymi, to wyraźnie widać dużą różnicę kształtu wyspy na jeziorze Pile. Wyspa leżąca u południowego brzegu jeziora, w pobliżu miasta, nosząca przed II wojną nazwę Rodberg, jest obecnie zdecydowanie mniejsza. Brakująca, całkiem pokaźna część wyspy jest obecnie na dnie jeziora, na głębokości ok. 18 m. W związku z tym, że całą wyspę porastał gęsty las, mamy w jeziorze Pile podwodną wersję lasu sosnowego.
Narosłe wokół tego faktu legendy mówiły między innymi o tym że na wyspie była niemiecka baza miniaturowych łodzi podwodnych - wysadzona pod koniec II wojny, oraz że aktualny kształt wyspy to efekt potężnej eksplozji przeprowadzonej przez Rosjan. Po wojnie mieli zebrać wszelkie niewypały i niewybuchy aby zdetonować je na wyspie.
Prawda, być może jest bardziej prozaiczna. Badania przeprowadzone przez nurków z pisma "Odkrywca" wykazały, że "podwodny las" to efekt naturalnych procesów geologicznych. Zapadła się grota wapienna istniejąca pod powierzchnią wyspy. Czy to ostatnia hipoteza ? Trudno o jednoznaczną odpowiedź, mamy jednak wielką nadzieję że zobaczymy osobiście ten dziwny i tajemniczy podwodny las. Jednak wiozący nas łodzią kolega Jacek który nurkował tu wielokrotnie narzeka że jeszcze nigdy nie było tu o tej porze tak słabej widoczności. Zatrzymujemy się przy wyspie i wchodzimy do wody, mimo suchego skafandra i ocieplacza czuję zimno, woda na powierzchni ma około 10 st. Dzielę ekipę na dwie trójki sprawdzenie sprzętu i chlup, widoczność taka sobie dobre 2 metry. Piaszczyste dno wolno opada w dół by po chwili zmienić się w prawie pionową marglową ściankę. Robi się coraz ciemniej i zimniej, odpalamy latarki w ich świetle połyskują na biało ogromne bloki popękanego margla. Druga trójka trzyma się tuż nade mną widzę ich światła, obok szybuje majestatycznie Mariusz i Kasia skręcamy w lewo głębokość 17 metrów pojawiają się pierwsze drzewa ale pogarsza się widoczność temperatura wody 5 stopni. Płynąca obok Kasia telepie się z zimna ma mokre rękawiczki więc rozciera zmarznięte ręce. Widoczność słaba wiec skręcam wolno w kierunku brzegu i marglowej ścianki tu przynajmniej coś widać. Wynurzamy się wolno wzdłuż ścianki Kasia ma problem z opanowaniem suchego więc przytrzymuję ją za rękę i opróżniam suchy z powietrza żeby nie wyskoczyła do góry. Przy brzegu wyspy czeka na nas Jacek z łodzią zdejmujemy cały szpej i do łodzi, słoneczko grzeje więc wystawiając twarze na ciepłe promienie i wracamy do bazy. Teraz zostało tylko klarowanie pakowanie i do domu, no może jeszcze jakieś jedzonko bo pora zrobiła się obiadowa. Jacek poleca nam knajpę z dobrym jedzeniem i o trudnej do wymówienia nazwie Trattora Crispiano tak tak to nie żart ale oryginalna włoska pizzeria i mistrz kuchni włoskiej Francesco Maggi z miejscowości Crispiano we Włoszech
I tak w tym jednym z najmłodszych miast w Polsce, które dopiero w 1992 roku „w cudowny sposób” ukazało się w ogóle na mapach Polski, będąc w rękach niemieckich a potem rosyjskich, włoski kucharz karmi zgłodniałych polskich nurków smacznymi polędwiczkami wieprzowymi. I chociaż daleka droga nas tu przywiodła i tak mało zobaczyliśmy to chyba warto nawet na chwilę zanurzyć się w tak ciekawej historii.
A co do lasu pod wodą gdzie pływają stada okoni i szczupaków, pewnie jeszcze powrócimy jak tylko zrobi się cieplej i poprawi się wizura.
Waldemar Wnorowski



1°C