Pierwsza w tym roku wyprawa nad Hańczę dobiegła końca. Świetna ekipa w połączeniu znad wyraz dobrą pogodą, pozwoliła zapomnieć, że to już październik. Było wszystko to co tygrysy lubią najbardziej: nurki, słynne już Spa Wodziłki, dobre jedzenie, nocne rozmowy polaków i kupa śmiechu. Myślę, że w te trzy dni każdy podładował choć trochę akumulatory przed zimą. A w drodze powrotnej przy słoneczku żegnały nas nostalgiczne mazurskie drogi. Az żal było wyjeżdżać. Ale jeszcze ty wrócimy…